
Film który został sklasyfikowany w segmencie kina psychologicznego, jednak śmiało nazywam go kryminałem. Piękno rodzimego kina lat 50, gdzie nie widać jeszcze tego wszędobylskiego syfu, bałaganu, gówna lejącego się z każdego kadru. Co ciekawe, film niepodszyty żadną ideologią, pizganiem czerwienią po twarzy. Klasyka filmu, sztuka filmu, sztuka zdjęć i dialogów, gry aktorskiej. Liczy się tylko wyborne kino i to daje nam Kawalerowicz. Nuta jazzu lejąca się w filmie, tak charakterystyczna dla naszego kina, prowadzi nas swoim prądem aż do świetnych plenerów na Helu.
Film łączy się klimatem z Nożem w wodzie Polańskiego,i to nie tylko za sprawą
Leona Niemczyka. To twarz ówczesnego kina. Towarzysz Wiesław nie grzmiał, jak w przypadku dzieła Polańskiego, że oto imperialny styl życia, fałszuje równość klas. W Pociągu spotykają się wszystkie klasy. Bo przecież pociąg jest miejscem wszystkich sfer, posegregowanych, oddzielonych kratami jednak wszyscy są w tym jednym pudełku. Jak w społeczeństwie. Film zalecam mocno.