
Korzystając z nieokiełznanej i bezkresnej wolności - udając się w miejsce gdzie Polska dokonała ponownych zaślubin z morzem, symbolicznie zamanifestowałem przywiązanie do ziemi ojców, narodu wybranego, narodu pomazanego znamieniem Chrystusowym. Odwiedziłem kurort kuracjuszy do niedawna zwanym Zoppotem. Wczoraj będący zbawieniem sanacyjnych gruźlików i astmatyków II RP a dziś będący symbolem wszelkiego pijaństwa i świadomych alkoholików, ponownie stał się obszarem gdzie mogą zetknąć się stare siły Soulseek'owego grubiaństwa. Pomijając różne dziwne aspekty, niedociągnięcia chęciowe, mentalne i organizacyjnie - skład (Taola, Zimny Bebz, yyy + gratisowo Monix) po 4 latach znów strzelił szkło. Ongiś Żołądkową Gorzką na plaży, dziś Mojito i Jackiem Danielsem w "Papryce". Istny postęp. Zważywszy, że można spijać Tullamore Dew w Soho trzy metry pod Leszkiem Możdżerem i mieć tak sympatyczną gębę że mimo lumpeckiego stroju być akceptowalnym przez każdego selekcjonera na przestrzeni kilometra kwadratowego. Łikend udany - tym razem olałem Danzig- wygrała Rumia- Sopot i Gdynia. Wrzesień - powtórka. W jakim składzie ?
Jam mawiał patron Zdzich Maklakiewicz: "człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać". (a wymawiał to właśnie na Sopockiej plaży. Przypadek ?).
haha :D
OdpowiedzUsuńmoczymordo !
OdpowiedzUsuń