
No tak. Odkładałem obejrzenie tego dzieła na później już od dłuższego czasu. Który to film o starości - we wszystkich jej czarnych odmianach. Odwlekałem, odwlekałem choć wiedziałem, że i tak muszę to zobaczyć. Świetne recenzje przyparły mnie do muru. Do rzeczy. Film kosi ostrym jak brzytwa obrazem i świetną muzyką w wykonaniu filharmoników z Warszawy. Obraz ciągnie się jak życie usychających ludzi, zwykłe codzienności i próba znalezienia radości w tym morzu wolnego czasu, kiedy czas gasi iskry w kolejnych narządach. Świetną rolę zagrał pies w postaci suki Fili (pryw. Tokaj). Piesek choć sympatyczny to jednak drażni piszczeniem i szczekaniem dość intensywnie, ale dobrze to ukazuje jak drażliwe to staje się dla owej, filmowej właścicielki. W pewnym momencie sam widz staje się osobą w mocno już podeszłym wieku i czuje to piszczenie które może stawać się wariackie. Zresztą pies staje się tu bohaterem który wrasta w byt Danuty Szaflarskiej. Jak zwykle - nie streszczam filmu, obejrzyjcie sami. Film początkowo ciągnący się jak starość, zmienia całkowicie oblicze w końcówce. Ostatnia scena poraża, przyczynia się do tego fenomenalna suczka. 90 % ludzi, łamie się w tym momencie głos. Piękne zmierzenie się z tematem odejścia. Tematem który nigdy nie będzie jasno pokazany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dodaliście komentarz - Niesforni jesteście !