Pomijając fakt cudownej grafiki, której stworzenie w corelu, tudzież photoshopie zajęło designerowi z pewnością dużo czasu, to w połączeniu z bohaterem zdjęcia tworzy cudowną całość. Zdjęcie mnie urzekło. Grzesiu taki bezbronny, odbezpieczony, bez gardy, zdaje się wołać: "pomóżcie mi, wezwijcie taksówkę". Oj Grzesiu, Grzesiu. Cudownie. Kiedy ze mną polejesz lufę ?
Tym razem, z jesienną deprechą walczyliśmy w wersji triple. I jak zwykle udowodniliśmy sobie, że jesteśmy bandą kretynów, prymitywów i targają nami niskie pobudki. I standardowo mamy to w dupie.
W niedzielę odbył się koncert mistrza wielu instrumentów, a już na pewno mistrza Sitara Lucjana Wesołowskiego. Człowiek renesansu, podróżnik, muzykolog, mentalnie bardzo harmonijny człowiek. Poeta pozytywnego umysłu. Mimo, że muzyka dalekiego wschodu jest dla mnie ciągle abstrakcyjną i obcą formą, to dźwięk i energia sitara wytwarza w duszy jakiś nieokreślony przypływ, cknienie. Fenomenalna gra, fenomenalne zagrania, szarpania strun. Z tej muzyki bije czysty rock. Świetne! Choć do końca koncertu dotrwało 12 osób, to jednak dostały strzała w mentalność do końca życia. To była świetna lekcja. I mam nadzieję, że mistrz Lucjan się bezczelną frekwencją nie zraził.
Listopaździernik w pełni. Kiedyś historyczna "Polska złota jesień", dziś "Polska słota jesień". Błoto po kolana, deszcz od 3 tygodni zmywa ten syf do rynsztoka, ten zapycha się tą zgniłą materią, która miesiąc temu waliła chlorofilem po głowach. Dziś wali smrodem drożdży i próchnicy rozkładowej. Szalenie miło. Więc Brandy w dłoń i ruszamy znowu na objazdy piesze po naszej przyjaznej gminie.
Murzyński fantom po gwałcie, poczuł zew ekshibicjonizmu więc zawitał na wystawę.
No i Hey z najnowszą płytą już okryło się platyną. I to w dniu premiery. Przyłożyłem do tego rękę wykupując pudełko-cegiełkę na rzecz rozepchania prywatnych kont członków zespołu. Za kilka dni na pewno płyta pokryje się znowu szlachetnym nalotem z platyny, może nawet trzykrotnie ?
To były świetnie zainwestowane pieniądze, platyna jest w cenie. Choć w łikend łyknąłem równowartość czterech takich płyt. Gdyby dane z ZPAVu doszły do soboty wieczór, to zainwestowałbym w fundusz Heyowy. W końca platyna cenniejsza niż złoto.
Słuchałem i wiem, że to tkliwa płyta, ckni się. Do miłości, do seksu, do bycia dual. To Kaśce zawsze wychodziło. Gratulacje.
I już po. Bilet nie zdążył zżółknąć. Został porwany, ale dopiero w Eskulapie. Na sam wpierw, zastanowiło mnie to, że Coma gra drugą, ogólnonarodową trasę w tym roku. Wiosenna była bardzo udana, obawiałem się jednak przesycenia gdy ruszy jesienna. Miałem rację i nie miałem. Wtedy promowano Hipertrofię, a co mieli pokazywać teraz ? Niestety odbiór całego widowiska spierdoliła dzietwa gimnazjalno-licealno-pierwszo roczniko studencka. Bardzo próbowali pogować, przepychać, szczególnie dostawali do tego chęci w wolnych, refleksyjnych utworach. Ale przecież kiedy Roguc z zespołem płyną w popołudniach bezkarnie cytrynowych to aż rwie się do napierdalania wszystkich dokoła. Szczególną oznaką kozactwa i hasła sex, drug & rock'n'roll jest napierdalanie dziewczyn, wyzywanie Roguca i konstruowanie fali upadających na ziemię ludzi. Fajnie. Zupełny odwrót - 2 tygle temu: Kazik na Żywo, pod sceną napierdala starszyzna, jest wesoło i bezpiecznie (średnia wieku jak rocznik dobrego wina) młode październiki nie mają co szukać więc stoją pod ścianami. Wczoraj na odwrót, dojrzałe wina stoją z tyłu i pod ścianami a młode październiki sieją swąd pod barierkami. Dzięki temu stojąc pod ścianą mogłem oddać się kontemplacji muzyki, śledzenia poszczególnych linii melodycznych. Dzięki, że młodzież dostarczyła mi tylu satysfakcji.
Witos udowodnił, że należy do najlepszych technicznie gitarzystów jakich matka polka wydała na świat, w tą czarną, żyzną glebę. Kto twierdzi inaczej, musi być wyjątkowym ignorantem. Ten facet robi fantastyczne postępy! Kurde, przecież to widać bardzo ostro. Przyglądanie się gitarze Witczaka to melodia, siatkówka, rogówka i wszelkie komórki w oczach toną w całym tym śluzie ocznym. Szkoda, że repertuar znowu spadł głęboko w stare płyty. Rzadko grana jest Hipertrofia, nie ma szans usłyszeć Archipelagów live co zubaża koncertowe danie. Bardzo. Koncert mało trzymający się formalnych układów, dużo luzu, odejść, pomyłek, zagrywek. Solówki, potówki, humorówki. Panowie mogli sobie folgować, Roguc divingował nad publiką, przekomarzał, wciągał w psychologiczne pyskówki. Jakoś dziwnie, ale swojsko. Dobrze jednak. Tym razem Coma pokazała inne oblicze. To wzbogaca ich obraz.
Tak to wyglądało. Więcej tego typu gówna z komórki u mnie na YT. Klik z menu po prawej stronie.
Bardzo specyficzny obraz Aleksandra Ścibora-Rylskiego. Urzekające plenery Poznania lat 60'(Wilda, Warta, św. Marcin, Królowej Jadwigi) i niesamowita nostalgia "Ludowej odwilży" postalinowskiego otwarcia. Piękny Jelcz Żubr, piękne kamienice, piękne kobiety i psychologiczna fabuła. Emocje wysokiej próby. Zwraca uwagę, dość nietypowe dla polskiego kina tamtego okresu, swobodne emanowanie nagością. Powiało światem - a do tego urokliwe role Barbary Brylskiej, Magdy Zawadzkiej i Elżbiety Kępińskiej (prywatnie żony Mieczysława Rakowskiego) . Wzbudziłyby nawet Janka i Zdzicha. Szkoda, że oni dwaj nigdy w tym poznańskim plenerze nie wystąpili. Obraz zalecam (pokazać zgorzkniałym rodzicielom!)
Właśnie natrafiłem gdzieś w necie na teledysk promujący singiel z nowej płyty Hey. "Kto tam ? Kto jest w środku?" - sam utwór do bani nie jest. Absolutnie! Rzeknę, że nawet udany i perspektywiczny, choć w "elektro-technicznym" stylu z ostatnich solowych płyt Kaśki (N/O, UniSexBlues). Ja już, w przeciwieństwie do zrzyganych recenzentów, wyzbyłem się nadziei na ostre rockowe granie, wszystko zmierza do syntezatorów, tylko wspomaganych werblami. Zespół ewoluuje, prawo artysty. Ewoluuje Chylińska ze swym pop-srop, niech ewoluuje Hey. Przesłuchaj sobie dyskografię i patrz. Patrz na ucieczkę w syntetyki, w zwoje kablowe, w samplery. Nie jest to zły kierunek. Biorąc pod uwagę ilość lat Hey na scenie, gdyby ciągle grali żylety (jak życzyłby sobie tego Banach) to śmiało powiedziałbym, że stoją. Eksperyment i różnorodność są Prozackiem w przysadkę mózgową dla świadomości kapeli. Dla kierunków. Jestem przekonany, że na nowej płycie będzie ostro ale cały czas, zgodnie ze spojrzeniem w stronę syntetyku. Będzie dobrze.
Klip jest do bani. Jak pisał jakiś spamer, Małaszyński gra w kulki, Małaszyński pije wino, Małaszyński jeździ na skuterze, tylko po co to. Hey zawsze miał anty wideoklipy. Tutaj zachowuje konsekwencję. Od zawsze. Nie spodziewałem się niczego innego. Idealnie pasuje tutaj klip animowany. Nie wymagam za dużo ?
"Straszne się tu chamstwo zjeżdża z całego świata" - wyszarpnąłem facetowi zakupioną płytę na Allegro, nie kwapił się z przysłaniem. Nic tak nie wali w mózg jak chęć złapania czegoś w łapska, a prozaiczna nie możność ogranicza te swobodę. Jest! Już mogę odłożyć ją na półkę. Niewiele rzeczy daje tyle radochy jak tchnięcie życia z zakurzonej blaszki kilka razy do roku.
Pozostając w Gabklimacie, na horyzoncie pojawia się duet Kulka/Kucz. Wsparcie radiowej Trójki już jest, płyta za dni parę. Każdy prawdziwy niesforny winien to posłuchać. I nie koniecznie do jabola. Zalecam sprawę na te wieczory, gdy smoła zalewa okna już o 18.30 - Zabawa dzieciaki ! :F
A ja odpalam Smirnoffa Black i spadam poza świadomość. Piss
Choć tę książkę skończyłem pochłaniać już spory czas temu, to już jestem myślami do powrotu w te rejony Syberii, widzianej oczami Jacka Hugo-Badera. Poprosisz mnie o cechy dobrego dziennikarza ? najlepszego ? bez wątpienia ma je wszystkie Jacek, nie dziwi mnie, że swoje miejsce znalazł w Gazecie Wyborczej. Wpasował się w tą zdroworozsądkową linię, falę, bardzo łagodnie, harmonijnie. Podziwiam także Hugo-Badera jako człowieka, który ma w sobie tyle cech wartościowych, które powinny być moimi cechami. Jego "Biała gorączka" jest fascynującym turlaniem się w beczce niesamowitych ludzi i miejsc. Czuje się to na każdej stronie, ten zapach tajgi, smród alkoholu, potu, rzygowin napotkanych ludzi. Obraz Rosji, Mołdawii i Ukrainy wyłania się wybitnie krzywy, przegniły i bezsensowny. Gdzie jest sens codziennego bytu, skoro wszystko jest przemoczone etylem ?
- Dlaczego Ewenkowie tak się zabijają ? - pytam tę starą radziecką pedagog. - Wódka ! I od razu łapią za noże. Kobiety nawet. U nich, jak która kogoś nie zabije, to nie Ewenka. Najlepiej Ruskiego. Jak się krwi napije, już jest swoja. Sama Ewenka mi mówiła, moja pomoc w internacie. Okna w domach powybijają, wszystko połamią, poniszczą, potem idą do sowchozu albo sielsowieta, żeby im remont zrobili. Albo opije się taki, usiądzie na środku drogi i siedzi. A samochody muszą objeżdżać. A jeden głupi upił się i tak samo usiadł na torach, Myślał, że pociąg też go objedzie. Bamnacki chłopak. Cały dzień jechał do magistrali, żeby posiedzieć na torach - Co z nim ? - Nogi mu obcięło - smieje się ciocia Wala.
I jeszcze z filmu dokumentalnego "Jacek Hugo-Bader - korespondent w Polszy" dla uzupełnienia klimatu książki:
Rosyjska kobieta to wdowa. Średnia długość życia rosyjskiego mężczyzny to 56 lat. Prawie 20 lat mniej niż w Polsce. Wszystko przez wódę. Na Ukrainie i w Rosji, wśród dziewcząt, w cenie są chłopcy nierosyjskiego pochodzenia: Polacy, Niemcy, Tatarzy, Żydzi bo oni mniej piją. (...)
Wymowny film Janusza Nesfetera, dotykający problemu alkoholizmu, wyalienowania, rozbicia i wszechogarniającego rozkładu. Na początku stwarza wrażenie banalnego, nieudanego. Z czasem ten banał ukazuje koszmarne życie rodziny alkoholika, rozkład emocjonalny, ból psychiczny, który w finale staje się nie do zniesienia. Polecam choćby ze względów emocjonalnych, by przypatrzeć się popularnemu, a nie zawsze dogłębnie poznanemu problemowi. W tym filmie cierpienie pisze się przez wielkie "C", bo dotyka nastolatków, które emocjonalnie są jeszcze dziećmi. Do panteonu aktorskich mistrzów dopisuję Grażynę Michalską i Henrykę Dobosz.
W rozpiskę koncertową wkradają się nieśmiale nowe pozycje.
- 16.10 (piątek) Lao Che w Młynie i/lub Nagły Atak Spawacza w Lokomotywie - 23.10 (piątek) Coma w Eskulapie - 07.11 (sobota) Kult w Arenie (nowość!) - 14.11 (sobota) Voo Voo na Starym Rynku w Poznaniu (nowość) - 15.11 (niedziela) Gaba Kulka & Dick4Dick & Czechu Śpiewa w Eskulapie
Będzie ciężko ogarnąć, i organizacyjnie, i finansowo. Djengi się kurczą, potrzeby rosną. Niedługo wychodzi nowy Hey, jeśli się nieznośnemu spodoba to i listopadowy koncert było trza odwiedzić. Ciężkie czasy, ciężkie ... w mordę.
Cudowny film, z cudowną obsadą, z cudownego okresu polskiego kina. Młody Gajos i świetna intryga. Choć wszelkie serwisy naszej kinematografii nie wymieniają gatunku - komedia, to z pewnością jest to ta weselsza wersja sztuki filmowej. Śmietanka przedwojennego aktorstwa, sceny niczym w teatrze telewizji. Najwyższy znak jakości ! Pięknie spędza się czas skupiając zmysły na tym obrazie.